Author
Chaz Howard
7 minute read

 

Baltimore w latach 70. i 80., podobnie jak Baltimore Freddiego Graya, wymagało od młodych czarnych mężczyzn odwagi. Codziennie. I nauczyłem się tej odwagi, walcząc na ulicach środkowoatlantyckiego miasta portowego, w którym się urodziłem i wychowałem.

To właśnie pod płaczącą wierzbą, która stała ponuro przed moim blokiem, stoczyłem pierwszą uliczną bójkę. nie byłem sam. U mojego boku byli zaprawieni w bojach wojownicy, którzy przybyli, by pomóc mi odeprzeć tych złych, którzy najechali naszą okolicę.

Dzisiaj czuję się sfrustrowany, gdy ludzie są określani jako „źli” lub „źli”. Ludzie są złożeni i wszyscy mamy swoją historię. Wszyscy mamy powód, by robić to, co robimy.

Ale to byli prawdziwi źli ludzie.

Złoczyńcy, którzy przybyli do mojej dzielnicy z jedną misją. Totalne zniszczenie naszej planety.

Wyskoczyłem przez drzwi i zanurkowałem za drzewo, które służyło jako nasza baza operacyjna. Najeźdźcy nie wiedzieli, że posiadam moc latania. To – wraz z moją niewidzialnością, wybuchami energii kinetycznej i mocą czytania w myślach – uczyniło mnie groźnym wrogiem dla każdego przeciwnika, który chce wyrządzić nam krzywdę.

Wysłałem mojego chłopca T'Challę, żeby wkroczył pierwszy i zrobił rozpoznanie wroga. Storm stworzył dla nas zachmurzenie. Cyborg włamał się do ich systemów komputerowych, aby je spowolnić. [i] W końcu wprowadziłbym się i uratował moją mamę przed złym obcym członkiem Klanu, próbującym ponownie zniewolić Czarnych. I gdy stałem twarzą w twarz z ich potężnym wielkim czarodziejem, usłyszałem z frontowych drzwi mojego budynku:

„Popee! Kolacja!"

Głos mamy przywołuje mnie z powrotem do naszego stołu i do rzeczywistości.

Po raz pierwszy nauczyłem się odwagi, walcząc z rasistowskimi superzłoczyńcami z kosmosu. A dokładniej, to w mojej wyobraźni po raz pierwszy nauczyłem się odwagi. Ponad trzydzieści lat później dostrzegam ironię mojego wycofywania się do światów, które stworzyłem w swoim umyśle. Te wyimaginowane, odważne podróże były taktyką przetrwania – mentalną ucieczką od prawdziwych bitew, w które jako ośmiolatek bałam się zaangażować.

Moja mama umierała. Mój ojciec właśnie stracił pracę z powodu rasizmu w swojej dziedzinie. I tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Od ósmego roku życia do śmierci mojej matki, gdy miałem jedenaście lat, a nawet do późnych lat nastoletnich, kiedy zmarł również mój ojciec, używałem jedynej prawdziwej supermocy, jaką posiadałem – mojej wyobraźni. Kiedy rzeczywistość mojego życia stała się nie do zniesienia, z łatwością przeskoczyłem do świata, w którym było bezpieczniej – gdzie można było uciec od bólu i żalu po stracie i rasizmie. A może w mojej wyobraźni miałem odwagę i narzędzia, by pracować nad uzdrowieniem i walczyć. Tęsknię za tymi przygodami. Wciąż mam stare zeszyty, w których zapisywałam wymyślone postacie, opisując ich moce, nawet je szkicując. Setki razy uratowałem świat.

Jako dorosły i jako ojciec lubię pisać przy moim stole śniadaniowym, ponieważ pozwala mi to patrzeć na nasze podwórko i widzieć moje córki bawiące się na zewnątrz. Czasami trenują piłkę nożną. Czasami po prostu śpiewają i tańczą. Ale od czasu do czasu widzę, jak biegają i rozmawiają z innymi, których widzą tylko ich oczy. Ich przygody brzmią bardziej jak tajemnice Nancy Drew lub opowieści o Harrym Potterze , ponieważ tak naprawdę czytają rzeczy poza komiksami (w przeciwieństwie do ich taty w młodości). I uśmiecham się, bo wyobraźnia żyje!

To przesłanie staram się przekazać młodym działaczom. Wypowiadanie się przeciwko uciskowi i przerażającej nienawiści jest kluczowe. Krytyczna odmowa w obliczu niesprawiedliwości jest niezbędna. Ale musimy mieć możliwość wyobrażenia sobie czegoś innego i wyobrażenia sobie, że pracujemy nad zbudowaniem tego czegoś innego. Czerpiemy z proroczego aspektu naszych tradycji religijnych – i słusznie – ale musimy także czerpać z narracji o stworzeniu naszych wyznań.

Od dawna pociąga mnie aktywizm lat sześćdziesiątych w naszym kraju. Nazwiska takie jak Martin King, Ella Baker, Stokely Carmichael, Bayard Rustin, Cesar Chavez i Dolores Huerta poznałam jako dziecko i od tamtej pory towarzyszą mi w chmurze świadków. Dzięki nim i innym działaczom dowiedziałem się o sformułowaniu „Władza dla ludu”. Jako dziecko mogłem to zmienić, mówiąc: „Super moc dla ludzi!” gdy latałem wokół smutnych drzew, próbując podnieść świat na duchu.

Ale podczas gdy w USA mówiliśmy o „władzy ludu”, w tym samym czasie we Francji popularną frazą aktywistów i artystów było „ L'imagination au pouvoir !” „Potęga wyobraźni!”

To prawda. W naszej wyobraźni drzemie tak wielka moc. Tam nauczyłem się być odważnym. I tam, jak sądzę, możemy narysować plany odważnego budowania czegoś nowego wokół biedy i bezdomności.

Poniżej znajduje się złożony taniec o złożonym aspekcie naszego wspólnego życia. Być może w tej książce są trzy „tańczące pary”, które starają się zachować rytm i nie deptać sobie nawzajem po palcach, próbując zrobić coś pięknego.

Pierwszy taniec jest między rzeczywistością a wyobraźnią . Podobnie jak moje gry z dzieciństwa, które mieściły się w mojej głowie, sercu i otaczającym mnie świecie, ta książka tańczy między boleśnie prawdziwymi doświadczeniami, których byłem świadkiem podczas pracy i chodzenia po ulicach – a wyimaginowanymi aktami, które być może są moim sposobem przetwarzania co widziałem. Ta część książki jest opowiedziana wierszem, ponieważ od dawna próbuję przetwarzać życie za pomocą poezji. Może to jednak coś więcej niż przetwarzanie – może to modlitwa i nadzieja.

Zostawię ci decyzję, co jest prawdziwe, a co wyimaginowane.

Po drugie, opowieść jest tańcem między dwoma gatunkami literackimi przedstawionymi w książce – poezją i prozą . Poezja jest powieścią wierszowaną i opowiada mozaikową historię wyzwolenia. Proza jest teologiczną refleksją na temat tej podróży i podróży, w której wszyscy się znajdujemy. Razem tworzą teopoetykę. Bardzo chciałbym móc przypisać sobie zasługę tego niesamowitego słowa, które jak każda najlepsza sztuka może być interpretowane i definiowane na wiele sposobów. Postrzegam to jako inspirujące skrzyżowanie sztuki i teologii. Próba wykonywania pracy teologicznej z paradygmatu poetyckiego, a nie wyłącznie w sposób naukowy, prawniczy lub nadmiernie wyjaśniający.

Na koniec możesz przeczytać dysydenckie pochodzenie: teologię dna o praktycznym lub duchowym spojrzeniu (chociaż najlepiej obojgu). Być może wejdziesz na te strony i pozwolisz sobie na złamanie serca i poruszenie tragedią bezdomności. Może to skłoni Cię do dodania rąk do ciężkiej (ale wykonalnej) windy, która będzie potrzebna, aby położyć kres chronicznej bezdomności w naszym społeczeństwie. Możesz też zająć się tekstem z perspektywy duchowej. Podczas pisania odkryłem, że pod wieloma względami podróż głównego bohatera na zewnątrz i w dół w sposób niezamierzony przekształciła się w rodzaj duchowej alegorii. Tutaj podróż bohatera prowadzi w dół, gdzie można znaleźć życie, wolność i Boga.

Może te sposoby czytania będą dla ciebie tańczyć i znikać z wizji.

Niezależnie od tego, jak otrzymasz tę małą książeczkę, pamiętaj o mojej głębokiej wdzięczności za jej przeczytanie.

Ostatnia historia przedmowy: podzieliłem się wczesną wersją tego projektu z dżentelmenem, który odniósł wiele sukcesów, pomagając innym autorom w promowaniu ich pracy. Był hojny ze swoim czasem i opiniami. Jednak gdy rozmawialiśmy, przerwał i mogłem powiedzieć, że rozważa, czy powinien podzielić się swoją ostateczną sugestią, czy nie. W końcu to robi i mówi: „Książka mogłaby odnieść większy sukces i zyskać szerszą publiczność, gdybyś wyjął fragmenty protestu i wszystkie czarne rzeczy”.

Od razu przypomniała mi się rozmowa z moją kochaną siostrą, genialną Ruth Naomi Floyd, w której opowiadała o pokusach i trudnej drodze krytycznej artystki. Podzieliła się zdjęciem, którego nigdy nie zapomniałem, mówiąc: „Może być piękny i może mieć na sobie diamenty Tiffany, ale to wciąż kajdanki, jeśli nie możesz być tym, kim jesteś”.

Pokusa, by wznieść się w górę, ku większej władzy, pieniądzom i wpływom, jest zawsze obecnym odciągnięciem od tego, kim jesteśmy i co chcemy stworzyć jako artyści – a właściwie jako ludzie.

Wiele z tego, co następuje, jest chaotyczne. Wiele z tego było niewygodnych do pisania i śnienia (a niektóre były niewygodne jako świadkowie). Jednak tak duża część tej historii jest związana z wolnością. Chciałem napisać to za darmo, aby inni mogli być wolni. Oddaję więc dobrowolnie.

[i] T'Challa/Black Panther pojawił się po raz pierwszy w Marvel Comics i został stworzony przez Stana Lee i Jacka Kirby'ego. Storm to także postać z komiksów Marvela, stworzona przez Lena Weina i Dave'a Cockruma. Cyborg został stworzony przez Marva Wolfmana i George'a Péreza i po raz pierwszy pojawił się w komiksach DC. Te trzy postacie z wczesnych czarnych komiksów poruszyły moją wyobraźnię i zainspirowały mnie jako dziecko. Nadal to robią.